7. Jesteśmy głupie.
Prawie mnie oszukał. Obudziłam się i zamiast spędzać czas w samotności, pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam, było sprawdzenie telefonu. I tak miałam spędzić pierwsze minuty mojego dnia, ale coś mnie zatrzymało i przypomniało, że ja, ja i moje poranne rytuały są ważniejsze, niż jakiś czarujący Norweg, którego poznałam 2 dni temu! Wróciło słońce i wreszcie mogę usiąść przy oknie i nim się cieszyć. Noszę zimowe wełniane skarpetki, ale otaczają mnie świeżo kwitnące kwiaty. Okoliczności są ..wiosenne. Na parapecie mam żółte kwiaty wtopione w zieloną trawę, drzewko Bonsai, Galla Anonima i kilku nowych kwiecistych przybyszów… na przykład te niebieskie fiołki, w tym samym kolorze co moje oczy. Moja bluza z kapturem jest żółta jak słońce, które wreszcie zawitało na szarym niebie Norwegii. Huczący zimny wiatr wciąż kojarzy mi się z zimą, ale to tylko wspomnienia. Åsengata, gdzie mieszkam, zamienia się w bardzo popularną ulicę w każdą niedzielę rano. Niektórzy przyjeżdżają tu ze swoimi dziećmi, inni z partnerami i prawie każdy z psem. Prawdopodobnie dlatego, zawsze tu zostaję na chwilę, marząc, że wkrótce będę miała go i ja.
Co ich tu sprowadza? Piekarnia. Åpent Bakeriet ze swoim smacznym, długotrwałym smakiem świeżo parzonej kawy. Mają tam też też chleb, dość chrupiący, ale kawa jest urokiem tego miejsca. Ludzie zaczęli chodzić wolniej i ten widok daję mi ogromną radość. Uważam, że bolą mnie mięśnie, bo przez ostatnie 5 miesięcy przechadzania sie po Oslo, musiałam je wciąż napinać, tak żeby było mi ciepło. A teraz… Mieszkańcy chodzą wolniej i pozwalają, by ich włosy, ręce i skóra powoli opadały, nie walcząc już z grawitacją. Wtapiają się w ulice, powodując ciepłe uczucie w moich trzewiach.. Nadchodzi wiosna, wiosenna moda, sandały i powolne spacery z kochankami. Moje ulubione drzewo, które każdego dnia i nocy strzeże mojego bloku, zostanie wkrótce pokryte liśćmi i będę je podziwiać tak jak w zeszłym roku. Może wszystko, co dzieje się wokół natury, śpiewające ptaki i zdecydowana aktywność moich przyjaciół na Tinderze sprawia, że myślę o romansie. I znowu właśńie przeszła przez ulicę rodzina, którą prowadził duży czarny pies. Właściciel miał kapelusz z napisem „Kvikk Lunsj” (batonik, który jest jedyną dozwoloną przekąską podczas wędrówek z Norwegami ). Czy facet, dla którego kupiłam niebieskie kwiaty, jest wędrowcem, jak prawie wszyscy mieszkańcy tej zimnej krainy? Czy jest gadułą, który nie pozwala mi mówić? Czy jest pianistą, który ma dobrze przygotowane każde posunięcie, czy też mistrzem posiadania planu B. Czy jest spontaniczny i sprytny? Czy jest czarujący, wysyłając mi filmy, na których gra na pianinie? Czy to on sprawił, że poczułam się trochę przerażona utratą kontroli i statuetki dla Najbardziej Czarujących? Czy to możliwe, że chętnie, bez walki mu ją oddam i będę tą, która nie czaruje? Siedząc tutaj i nadal ciesząc się ciszą, muszę przyznać, że w moim brzuchu są już maleńkie nasiona, które chcą rosnąć i ocierają się o moje trzewia. Czy mam więc stać się naturą i działać jak ona? Czy powinnam pozwolić im zakwitnąć, skoro są skrupulatnie nawożone i nawadniane? Czy też powinnam włączyć panel sterowania w mojej głowie i upewnić się, że wokół mnie staną duże drewniane płoty? Spotykałam sie z kimś i byłam pokryta grubą warstwą cegły, dzięki czemu spokojnie mogłam kontrolować swoje emocje. Lubiałam to. Dostawałam to, po co przyszłam i nie musiałam sama niczego odkrywać. Ale ten nowy facet albo ma dużo czasu, albo faktycznie chce wejść do tej niebezpiecznej strefy, rozmawiając już o randce nr 3, gdzie jeszcze nie byliśmy na randce nr 2. A może jestem tak głodna, że pozwole na to aby, ta ładna, dobrze ukształtowana wegetariańska „kanapka” z bardzo uroczym dressingiem doprowadziłą mnie do problemów z trawiennych? Czy jesteśmy tak bardzo chętni do bycia z kimś, że zapominamy o sobie i trzymamy się telefonów, czekając na wiadomości pełne uwielbienia? Nie jestem fanką pisania na maszynie ani dzielenia się z moimi partnerami wieloma wiadomościami i tekstami, ale to właśnie robi większośc z nas. Właśnie tego potrzebujemy. To sprawia, że jesteśmy szczęśliwi i uzależnieni od telefonów. Jeśli nagle technologia pozwoli mówić do owoców i warzyw, może wreszcie ludzie sie do niej skierują? Natura do nas przemawia, ale kto ją słyszy, jeśli biegając po lesie zawsze nosi się słuchawki. Drzewa, słońce, wiatr też… ale prawie nikt nie chce ich słuchać. Nasze ciało mówi i docenia nas, gdy jest karmione czymś dobrym. Dlaczego nie posłuchać tego i cieszyć się tym bardziej, niż niektórymi najprawdopodobniej kopiuj-wklej tekstami, zdjęciami lub filmami, które wszyscy nam wysyłają. A może ja stałam się tak cyniczna, że to jedyna rzecz, której się spodziewam, chociaż jestem prawie pewna, że nie otrzymywałam wiadomości tego tympu nigdy. Na szczęście, jeśli oceniłam źle sytuację, jestem dobrze przygotowana do walki, zarówno słowami, jak i przy pomocy innych mechanizmów, które powalą przeciwnika i sprawią, że ustąpi. Natura nie walczy. Dlaczego? Ponieważ wierzy, że nikt jej nie skrzywdzi? Albo dlatego, że wie, że ludzie to zrobią, ale jest tak silna, że odnajdzie drogę z powrotem do stabilności. Może to jest klucz, pozwolić być bezbronnym, czytać wiadomości w nocy, ponieważ nie możesz spać z tymi wszystkimi procesami chemicznymi zachodzącymi w twoim ciele. Myśleć o nim już w pierwszej minucie po przebudzeniu, planować rzeczy w swojej głowie, mając pewność, że tak jak każdy inny „ex”, cię skrzywdzi, ale też sprawi, że będziesz silniejsza. Zawsze jest szansa, że to silne drzewo żyje w miłej, ciepłej, słonecznej krainie, gdzie ludzie są dobrzy, szczęśliwi i chcą robić tylko dobre jemu rzeczy. Dlaczego nie pomyśleć w ten sposób? Spójrz za okno, czy nie widać miłości, przyjaźni, dobroci. Po co malować diabła na ścianie? Dlaczegoby nie tylko być, otrzymywać i projektować dobro. Jeśli zrobi to więcej z nas, będzie tak po prostu dookoła. Ale jakimś cudem z każdego medium społecznego docierają wiadomośći „ Ten ham”, „ Ta franca”! Co robimy źle na tak wielką skalę, że krzywdzimy innych i pozwalamy im krzywdzić nas samych? Dlaczego wciąż pozwalamy robić z siebie głupców? Tylko dlatego, że chcemy kochać? Tylko dlatego, bo chcemy wierzyć?